decentralizacja infrastruktury

Infrastruktura kontaktów międzyludzkich jako zapominany czynnik przyciągający inwestorów



Adam Fularz

Po jednej z konferencji uczestniczyłem w kuluarowych rozmowach samorządowców z inwestorami. Prezydent miasta Nowej Soli opowiadał anegdotę o tym jak to stracił inwestorów ponieważ ci wybrali Wrocław. O wyborze lokalizacji przeważył głos tych managerów, którzy woleli miasto ”gdzie o pierwszej w nocy wyjdą na ulice i będzie tłum ludzi” i gdzie oferta kultury jest bardziej bogata.

Oprócz zajmującej większość czasu w mediach komercyjnych makroekonomii jest też mikroekonomia. W wielu krajach mikroekonomiści też mają swoje 5 minut w dyskusji ekonomicznej. Niestety, w Polsce całą dyskusję zdominowali makroekonomiści, bo i problemy sfery mikro przekładają się na rozkład gospodarki w sferze makro. Ale źródła problemów są oczywiście mikroekonomiczne.

Współczesna recepta na kryzys wysuwana przez takie gwiazdy nauki jak Richard Florida jest już inna- bardziej uwzględnia procesy mikroekonomiczne. Ekonomiści z dużo większą uwagą śledzą strefę mikroekonomii, strefę zachowań społecznych. Śledzą rekordowo szybko zmieniające się funkcje preferencji konsumentów. Śledzą błyskawicznie ewoluującą kulturę, której związki z kondycją gospodarki okazały się niezwykle istotne.

W krajach takich jak Polska opowieść o współczesnej kulturze jest dla wielu bajką o żelaznym wilku. Ludzie sprawujący władzę w Polsce z całą pewnością nie zaliczają się do osób kulturalnych. Czasem niektórzy z podupadłych oper czy zatrzymanych przed półwieczem filharmonii wytkną publicznie, że oto z osób rządzących krajem w progi przybytków kultury zawitało jedynie nadzwyczaj nieliczne grono kilku osób zajmujących jakieś mało istotne stanowiska. Wręcz wymienia się owych z nazwisk i wskazuje publicznie.
Zresztą- trudno się nawet dziwić owemu brakowi frekwencji. W Polsce oferta placówek kultury zwykle zatrzymała się pół wieku temu. W wielu z trudem przebija się modernizm, o postmodernizmie nie wspominając. Oferta polskich teatrów operowych czy filharmonii jest chyba najlepszym przykładem tej stagnacji. Nowości i współczesna kultura jest w nich pomijalnym marginesem.

Rządzący Polską cechują się raczej kulturą popularną, co widac choćby w ich fascynacją piłką nożną, czy motoryzacją masową- oba te pola są dopieszczone przez rządzących obecnie Polską członków dwóch partii ludowych, na poziomie europejskim należących do Europejskiej Partii Ludowej. W innych zaś dziedzinach ludzkiej aktywności ci ludzie zdają się nie mieć kompetencji tak znacznych, by podjąć programy zmian, modernizacji. Z trudem konserwowany jest stan istniejący.

Tymczasem polityka to nie tylko ideologie ludowe, lecz także wiele innych ideologii politycznych. Polityka to także wsłuchiwanie się w głos ekspertów. Tych tymczasem niemal nie ma w Polsce, jeśli nawet istnieją to z pewnością odpychają ich warunki egzystencji w Polsce czy też skala popytu na ich wiedzę.
Mało się mówi o podstawach mikroekonomicznych egzystencji różnych klas społeczno- ekonomicznych ludności Polski. Tymczasem dla części tej ludności, i to tej wydawałoby się, gospodarczo niezbędnej, tych podstaw mikroekonomicznych jest bardzo niewiele.

W wielu polskich miastach brakuje czegoś co określić można jako kreatywne środowisko. W Polsce znane już są teorie autorstwa dr Charlesa Landry’ego, autora książki „Sztuka tworzenia miast” („The Art Of City-Making”) znanego eksperta Banku Światowego od rewitalizacji miast i metropolii, mającego na swym koncie 450 zrealizowanych projektów w blisko 50 krajach świata. W jego książce „Miasto kreatywne” („The Creative City”) pisze on że dla bogacenia się miasta nieodzowna jest twórcza atmosfera i podaje na dowód swej tezy wiele przekonywujących przykładów. Twórcza atmosfera przyciąga wg teorii dowodzonych na kartach jego dzieł kapitał ludzki, a w ślad za nim podąża kapitał finansowy.

Aby twórcza atmosfera w ogóle miała szansę zaistnieć, wymaga ona odpowiedniej twardej infrastruktury: deptaków, stref pieszych, terenów rekreacyjnych, ławek, fontann, kawiarni, klubów, ogródków kawiarnianych. Świetnym przykładem tej polityki jest Kraków, gdzie po prostu istnieje ogromna liczba tego typu infrastruktury, często bardzo atrakcyjnej, jak np. ogródków kawiarnianych i piwnych w pełnych zieleni podwórcach kamienic czy pełne ławek Planty czy Błonia. Wiele miast oferujących mieszkańcom zdegradowane, nieatrakcyjne, pozbawione roślinności przestrzenie miejskie już tej infrastruktury kontaktów międzyludzkich o dobrej jakości de facto nie posiada- ich parki to co najwyżej wybiegi dla psów. Wg Landry’ego miasta te skazane są na upadek, ponieważ nie przyciągną kapitału ludzkiego.

Do tej infrastruktury zalicza się wg Landry’ego przede wszystkim infrastruktura miękka- oprócz instytucji zaliczają się do niej także normy i społeczne zwyczaje. Jedne z nich mogą przyspieszać rozwój, inne go blokować. Czynnikiem blokującym rozwój jest wg Landry’ego uprzedzenie do obcych (ksenofobia), a czynnikami wspomagającymi rozwój ”tolerancja, otwartość, zaufanie.”

Głównym z kluczowych warunków sukcesu metropolii jest kultura, będąca częścią infrastruktury miękkiej. Kultura przyciąga bowiem związaną z nią bohemę artystyczną, powoduje jej aktywizację. Kultura buduje twórczą atmosferę miasta. Tam, gdzie kwitnie życie kulturalne, ludzie chcą się spotykać, i rodzą się nowe pomysły. To bohema zaraża ludzi twórczą inspiracją, innowacyjnością, nonkonformizmem prowokującym zmiany. Miasta bez kultury zastygają w rozwoju. To za radą Landry’ego wiele miast żyjących w stagnacji zdecydowało się inwestować w teatry, muzea, galerie, festiwale, by ściągnąć bohemę i tworzyć atmosferę dla spotkań.

Duże korporacje międzynarodowe ze względu na swych pracowników wolą się lokować w miastach których otoczka kulturalna tworzy imidż miasta kreatywnego. Wybierają miasta w których sądzą iż znajdą bardziej kreatywnych, pomysłowych, utalentowanych pracowników. Kreatywność jest dziś jedną z najbardziej poszukiwanych cech pracowników. Ponadto chcą lokować się w miastach w których ich kadra będzie czuła się na tyle dobrze, by nie myśleć o zmienia pracodawcy i wybrania lepszego ośrodka.
Żyjemy w czasach postmodernizmu, sztuki minimalistycznej. To okres w którym popularne są inne, bardziej postmaterialistyczne i mocno zdywersyfikowane koncepcje życia. Dawne religie zastępuje wyznaniowy patchwork- indywidualny zlepek fragmentów różnych wyznań. Kultury zazębiają się, przenikają się mieszając się w podobnym stopniu jak religie.

Inwestorzy, szczególnie ci zagraniczni, poszukują ośrodków w których nie napotkają wrogości dla swego odmiennego trybu życia, innej wiary czy zwyczajów. Poszukują ośrodków o rozbudowanym i różnorodnym życiu kulturalnym- i preferują te z ulicami pełnymi ulicznego gwaru i pełnych ogródków kawiarnianych od miast z wymarłymi centrami zdegradowanymi np. nadmiernym ruchem samochodowym, miast których mieszkańcy nie znają innych kultur, są ksenofobicznie nastawieni do obcych, reagują strachem zamiast otwartością.

Leeds położony na północy Anglii może być przykładem miasta które przez moment było klubową stolicą kraju, do dziś jest mekką dla fanów imprez muzyki klubowej tej części kraju i jednocześnie jest trzecim centrum finansowym Królestwa. Niedawno wybrano go najlepszym brytyjskim miastem do prowadzenia biznesu. Wielu managerów jeździ nawet z Londynu na imprezy w tym mieście. Co wieczór dzieje się kilkadziesiąt imprez klubowych, nie wspominając o pozostałej ofercie.

Miasto podkreśla na każdym kroku swoją wielokulturowość. Symptomem tego może być np. przyjazny stosunek do mniejszości tworzących większą część sceny muzyki klubowej tego postindustrialnego miasta objawiający się nawet w chronieniu mniejszościowych imprez, korowodów czy festynów przez miejscową policję, rzecz zupełnie nie do pomyślenia w Polsce.

Utrzymuje się centra w których lokalni muzycy mogą profesjonalnie nagrywać swoją twórczość, promuje dj-ing udostępniając nawet wszystkim chętnym do nauki sprzęt didżejski na specjalnych stoiskach ustawianych podczas różnych imprez masowych. Dzięki udostępnieniu tego kosztownego sprzętu młodzież ma szansę zaznajomić się np. z techniką odtwarzania muzyki z płyt winylowych, podstawą współczesnej kultury „urban music”. Kulturę wspiera się całościowo, zaczynając od samych podstaw. Miasto wydało wiele zespołów o światowej sławie, np. Iration Steppaz, Chumbawamba, Forward Russia.
O ile wielokulturowy Wrocław jest polskim przykładem miasta skutecznie przyciągającego kapitał ludzki i finansowy, o tyle tego antyprzykładem jest Zielona Góra. Miasto traci mieszkańców, szczególnie tych młodych, głównie na rzecz pobliskiej 4,5-milionowej aglomeracji Berlina, dystans do ktyórej jest równy odległości z Radomia do Warszawy. Aż jedna trzecia ankietowanych osób do 30 roku życia wyraziła niezadowolenie z mieszkania w nim, jedna czwarta za główny mankament miasta uznała brak oferty kulturalnej ich interesującej, stawiając kulturę nawet ponad rynek pracy, bardzo nieatrakcyjny w tym dziś niemal całkowicie pozbawionym przemysłu mieście.

Aż 66 % osób do 30 roku życia mocno lub bardzo mocno doskwiera słaba oferta kulturalna lub jej brak. 36 % osób poparło tezę iż jeśli chodzi o kulturę, to w mieście jest fatalnie, osoby te nie mają gdzie się udać i nudzą się. Co czwarta osoba wyjeżdża raz w miesiącu i częściej poza to miasto w celu rozrywki. Również co czwarta osoba planuje opuścić to miasto gdy tylko będzie mogła, 30 % pozostałoby w nim gdyby miało takie same możliwości pracy i rozrywki jak w innych miastach. Dalsze 30 % rozważa taką możliwość. Jedynie 16 % osób ankietowanych nie zamierza opuścić tego miasta. Ocenę ankietowanych na temat ilości osób które już opuściły to miasto przedstawiono w tabeli 1. Są to dane szokujące, ale podobne symptomy jak w Zielonej Górze występują w wielu innych miastach kraju.

W Zielonej Górze dodatkowo kryzys kulturalny pogłębiają znikome nakłady na kulturę (niedawno na tą bardziej współczesną i popularną muzyczną czy taneczną część kultury przeznaczono jedynie 77 tys. PLN z ponad 300 mln budżetu miasta), podczas gdy gro z kilku mln środków na kulturę przeznaczono na finansowanie etatów pracujących w domach kultury.

Miasto ongiś organizujące festiwal o międzynarodowym zasięgu (Festiwal Piosenki Radzieckiej) dziś nie organizuje nic znanego poza niewielkim koncertem coverów przebojów sprzed lat. Tamtejszy amfiteatr przez długie lata był ruiną, niedawna inwestycja w jego remont była nietrafiona: do dziś nie zadaszono go co uniemożliwia przeprowadzanie w nim imprez o większym budżecie z uwagi na ryzyko niepogody. Obsługiwaną przez gościnne zespoły miejscową operę zamknięto około 1944 roku.
Socjalistyczne władze tego miasta (sprawująca tam władzę partia na poziomie europejskim zalicza się do socjalistów) poleciły dodatkowo w 2007 roku zrywać wszystkie plakaty z muzyką klubową, pozostawiając jedynie możliwość płatnego rozplakatowywania imprez na słupach odpłatnie oblepianych przez mający monopol miejscowy ośrodek kultury. Tamtejsze władze nie udostępniły bezpłatnych słupów i tablic tak jak to czynią inne miasta. Wysoki koszt typowego rozplakatowania (od 200 do 400 PLN) powoduje dalszą zapaść życia kulturalnego Zielonej Góry. Mimo biurokratycznych ułatwień dla wielu twórców kultury jedyną szansą jest nielegalne plakatowanie, wciąż obecne mimo kar.
Centrum Zielonej Góry jesiennymi czy zimowymi wieczorami wymiera, brak jest przechodniów, tego tłumu tak widocznego wieczorami np. w centrum Wrocławia.

Brakuje dzielnicy rozrywki, strefy w centrum miasta w której cisza nocna nie obowiązywałaby. Nieliczne kluby wyniosły się początkowo na przedmieścia czy nawet poza administracyjne granice miasta, obecnie zresztą w większości zniknęły z rynku. To miasto nie ma nawet parku z prawdziwego zdarzenia (niemal wszystkie parki to dawne cmentarze gęsto zarośnięte drzewami) ani większego salonu towarzyskiego w postaci ogródków kawiarnianych czy piwnych. Istnieją jedynie nieliczne takie przybytki, często opustoszałe w ciągu tygodnia i zapełniające się dopiero w weekendowe wieczory. Mimo poprawy estetyki centrum miasta i wymiany nawierzchni w śródmieściu, Zielona Góra jest nadal dobrym antyprzykładem „sztuki tworzenia miast” wg Landry’ego.

Miasto jest pozbawione także innych zasobów. Zapaść kolei doprowadziła do sytuacji w której jedyny dworzec kolejowy obsługiwany szybkimi połączeniami kolejowymi znajduje się ok. 40 km. na północ od miasta. Pozostałe linie kolejowe regionu oferują podróże z prędkościami rozkładowymi poniżej poziomu zaraz po II wojnie światowej. Połączeń do największej aglomeracji w pobliżu (4,5-milionowego Berlina) brak, lub czas podróży jest nieakceptowalny. Podróże transportem publicznym do stolicy regionu są bardzo utrudnione, uciążliwe, ok. trzykrotnie dłuższe, z racji zacofania technologicznego i zapaści w utrzymaniu infrastruktury.

W mieście brak jest możliwości rozwoju gospodarczego. W otoczeniu brakuje gotowych do wykorzystania gruntów komercyjnych. Lokalny rynek nieruchomości padł ofiarą spekulacji, ceny nieruchomości komercyjnych są kilkakrotnie wyższe niż w innych miastach regionu, występuje też ich bardzo niewielka podaż. Jednocześnie wiele komunalnych nieruchomości nie jest przedmiotem obrotu z racji upaństwowienia, nie może stać się lokalizacją nowych biznesów.

Centrum Zielonej Góry jest dziś pełne opustoszałych lokali po upadłych przedsięwzięciach. W historycznym centrum ok. 1/4 – 1/5 witryn jest pusta. Puste witryny lokalne władze socjalistyczne próbują zapełniać wystawami opracowanymi przez miejscowych studentów sztuki. Zielona Góra przypomina miasta w zaawansowanym procesie kurczenia miejskiego, owego błędnego koła odpływu mieszkańców i spadającej podstawy demograficznej odbudowy. Dyskusji, jak te procesy zahamować, brak.

Tabela 1. Odpowiedzi ankietowanych młodych mieszkańców Zielonej Góry na pytanie „Oceń procentowo, oszacuj jaki procent twoich znajomych opuścił to miasto?”
1) 27.39% [43] 30-49%
2) 25.48% [40] 10-29%
3) 19.11% [30] 50-70 %
4) 17.83% [28] Poniżej 10%
5) 8.92% [14] Powyżej 70 %

ilustracje: cc wikimedia
Źródła:
[1] Witryny internetowe www.charleslandry.com oraz www.comedia.org.uk
[2] Badanie jakości życia osób młodych w mieście Zielona Góra, wyniki ankiety on-line: http://www.ankietka.pl/wyniki/1030/zobacz.html
[3] Żakowski Jacek, Edwin Bendyk „Miłuj geja swego” w tyg. Polityka, 23/2005 (2507)

By