polityka transportowa

Kolejowe dziedzictwo tygodnika „Polityka”

Przykład renesansu kolei- tramwaj spalinowy
 który wjeżdża na kolej podmiejską (cc wikimedia)

Tygodnika „Polityka” nie czytuję, ale od ponad dekady z uwagą obserwuję wszystkie teksty tego czasopisma na temat branży w której się naukowo specjalizuję jako ekonomista, mianowicie kolei.

Koniec lat 90-tych

Po prywatyzacji kolei w Wielkiej Brytanii czasopismo to pisało o „farsie”, „kolejarzach poprzebieranych w różnokolorowe liberie” i wielu wypadkach na kolei. Mogę jednak zaprezentować statystyki, umieszczone w mojej pracy o kolejach w Wielkiej Brytanii, które pokazują że liczba wypadków utrzymywała się cały czas na stałym poziomie, mającym również dość równą tendencję spadkową.

Tekst pomija fakt iż liczba pasażerów wzrosła o 40 % z 740 mln rocznie w okresie poprzedzającym reformy, do liczby ponad miliarda pasażerów obecnie. Podobny wzrost odnotowała liczba pociągokilometrów przejechanych przez pasażerów.

Jeśli „Polityka” pisze o strajku kolejarzy w obecnie dyrektora trójmiejskiej kolei SKM, to nie jest bynajmniej oburzające że dyrektora SKM władze PKP odwołały za to, ze sprzedał część taboru SKM dla nie-pekapowskiego przewoźnika komunalnego obsługującego połączenia kolei miejskiej w Warszawie. Z tekstu wynikało że taka sytuacja jest czymś normalnym, i państwowa firma ma prawo bronić swojego (wg mnie skrajnie szkodliwego dla rozwoju tego kraju) monopolu.

Jeśli pisze o planach reform kolei w wykonaniu obecnego rządu, to ani myśli napomknąć że jest to odwrót od stosowanej w całej Europie praktyki wyłaniania przewoźnika w drodze przetargów. Trend przetargów zresztą zaczęła Szwecja w roku 1986 bodajże, kraj do którego ów tygodnik chyba często nawiązuje jako wzorca do naśladowania.

Podsumowanie

Czytając teksty „Polityki”, mam wrażenie ze jest to pismo anty- wolnorynkowe. Dziennikarze ci de facto straszą przed prywatyzacją, nie oburzają ich jawnie monopolistyczne praktyki PKP Intercity czy Przewozów Regionalnych nie chcących sprzedać czy wydzierżawić innym przewoźnikom taboru z którego samo nie korzysta, tudzież karzącego zwolnieniem podwładnych którzy ten tabor sprzedali (casus opisany powyżej). Ostatnio gazeta ta jest coraz bardziej głosem tych grup które obawiają się demonopolizacji tego rynku. Rozmawiałem z redaktorem działu gospodarka tego czasopisma, wykazał on niewielkie zainteresowanie problemem. Nie wiem, czy ten Pan zna dane finansowe z przetargów, to że cena pociągokilometra wykonywanego autobusem szynowym spadła ongiś z 18 PLN do 11 PLN właśnie dzięki nim? Oszczędzając dzięki przetargom, samorządy mogą otwierać ongiś zamknięte linie, jak np. linia Bydgoszcz- Chełmża w woj. kujawsko-pomorskim.

Problemem jest spuścizna- np. zwodzenie czytelników między innymi tendencyjnie dobranymi faktami n/t wyniku reform kolei w Wielkiej Brytanii w owym bardzo emocjonalnie pisanym tekście sprzed lat. O kolei w Wielkiej Brytanii z perspektywy tylu lat po reformie już się jakoś nie pisze, pojawił się tylko ten jeden krytyczny tekst.

Reformy brytyjskie, co można powiedzieć z całą pewnością, zakończyły trend „zwoju” kolei pasażerskiej w tamtym kraju. Okazuje się że szczególnie wśród starszych ludzi wciąż, po tylu latach od publikacji tamtych tekstów, panują uprzedzenia co do reformy kolei w Wielkiej Brytanii. Nie była ona idealna, ale nie zasługuje na jednoznacznie negatywną ocenę.

Adam 

By