Bez kategorii

Reformujmy: pora na decentralizację?

Myślę że jest trochę przykre że ludzie którzy reprezentują różne środowiska naukowe mają tak znikomy wpływ na cokolwiek- nie stać nas na zabranie zdania po prostu. Nie mówię o pisaniu na blogu, ale np. o wydaniu recenzowanej pracy badawczej drążącej dany temat etc. Nie ma pieniędzy na niezależne instytucje, obawiam się.

„To nie ludzie, to system”- możnaby powiedzieć patrząc na bilans transformacji ustrojowej. Dzięki zmianom instytucjonalnym reformatorom udaje się podnosić dobrobyt społeczeństw, gospodarek. Zmieniane są organizacje i struktury rynków, struktury rządów, rządy się wycofują z różnych branż. Regionom i miastom daje się dużo więcej niezależności, po to by mogły konkurować między sobą, co okazuje się być skutecznym narzędziem antykorupcyjnym. Regiony „gdzie coś nie gra” szybko odstają od reszty.

Polski ustrój nie działa sprawnie. Gdyby szczegółowo przyjrzeć się jakiejśtam konkretnej polskiej branży, to okaże się że z wieloma tego typu reformami, które zrobiono np. w Czechach dekadę czy półtorej temu, w Polsce w ogóle nie wystartowano. Pracownicy państwowych jeszcze firm sami myślą o przejęciu, zajęciu majątku- sektor upada a od lat rządy nic nie reformują.
Nie wiadomo, dlaczego, przypuszczalnie nie istnieje mechanizm który po prostu pogania polityków do reform. W krajach takich jak Szwajcaria każda innowacja- np. zmiana systemu oświetlenia dróg- jest szybko kopiowana przez inne kantony- naśladowców. W Polsce te mechanizmy nie działają. Centralizacja powoduje brak konkurencji między regionami.

Taka cecha wymuszająca postęp, rozwój, jest immanentną  właściwością skutecznego systemu politycznego. W Polsce coś się zepsuło, nie udało, nie zostało wprowadzone, do tego stopnia że mieszkając w regionie przygranicznym można usłyszeć komentarze od przyjezdnych: „macie już jak w Rosji”. Gdy się wyjedzie z tych kilku polskich aglomeracji które są „po stronie rozwoju”, zobaczymy połacie gdzie czas się nie tyle zatrzymał, co wręcz cofa. Zaraz za granicą na Odrze jest region w którym część infrastruktury podupadła do poziomu gorszego niż miało to miejsce zaraz po II wojnie światowej.

Na wczorajszej konferencji oglądaliśmy zestawienia historycznych czasów przejazdu różnymi odcinkami infrastruktury kolejowej w moim regionie. Rzadko prowadzi się takie kwerendy historyczne, niemniej warto odnotować że np. z tym sektorem jest w moim regionie kraju gorzej niż w pierwszym roku po zniszczeniach II wojny światowej.

Ekonomista miast i regionów bada zamożność na podstawie analizy dawnych czasopism, przegląda przedwojenne książki telefoniczne, analizuje ofertę imprez kulturalnych, liczy liczbę sklepów, klubów, restauracji dawniej i dziś. Porównuje także mikroekonomicznie, liczbowo, przygraniczne gospodarki, sąsiadujące przez granicę podobne miasta.

Co można powiedzieć o strukturze instytucji po polskiej stronie? Jest drastycznie, drastycznie odmienna. Współczesna ekonomia to także takie paradygmaty structure-conduct- performance. Sprawność funkcjonowania, wyniki zależą od struktury. To dlatego systemy gospodarki nakazowo-rozdzielczej przegrały z innymi systemami. Polska transformacja ustrojowa stanęła gdzieś pomiędzy, nie widać nawet żadnych ośrodków proponujących reformy ustrojowe.

Dane spływające z systemu administracji rządowej dla ekonomisty są czytelnym efektem błędów systemu: zbytniej centralizacji, także centralizacji mediów, niespotykanej w tej skali na kontynencie. Gdzieś  spływa za dużo dokumentów, różne organy nie radzą sobie z nawałem dokumentów. Kolejne rządy kończą w niesławie. Dopiero rząd Tuska był pierwszym który przetrzymał pierwszą kadencję.

Ostatnio po swojej stronie sieci społecznościowych ujrzałem zaś ścianę potwornych i negatywnych wiadomości, dosłownie przybijających. Lektura sieci społecznościowych mnie przeraża- poza wydarzeniami kulturalnymi niemal wszystkie wiadomości są takie że nie chce się ich czytać. W nadziei ratunku gospodarki miasta z którego pochodzę stworzyłem tam gazetę, startując niczym normalny niezależny biznes, ale z miejsca lądując w okolicach internetowej prasy podziemnej. Wprowadziłem tytuł dla rynku kultury nawet nie wysokiej, ale tej średniej.

Lokalna sieć układów to coś co trudno ominąć, nawet jeśli chce się robić pismo bardziej kulturalne. W dzisiejszych czasach zwykła prasa w sieci może być dla wielu szokiem. Realia prasy codziennej na prowincji muszą chyba sprawiać niemożność pisania o korupcji, skoro wg badań medioznawców jedynie mała część jest finansowo niezależna… 

Te wszystkie spostrzeżenia są przykre, można mieć wrażenie że wysiłki ekonomistów idą na marne, do tego stopnia że jakość życia urąga normom cywilizacyjnym w stopniu utrudniającym egzystencję. Nawet zwracanie uwagi na różnice jest dziś polityczne. Na rynku trudno przetrwać, skoro w nawet komercyjnych tytułach prasy codziennej przeważająca większość reklam pochodzi z organów administracji publicznej. Sektor państwowy przytłoczył media.

Jako ekonomista swoją pracę wykonuję z coraz mniejszą nadzieją, i zapewne zaniecham wysiłków przy dotychczasowych tendencjach. Grzebiąc w archiwum, odnajduję prace o polityce gospodarczej sprzed dekady i okazuje się że reformy różnych branż nie tylko się nie posunęły, ale też część z nich odkręcono. Szkoda trudu i lat życia na dogrzebywanie się o co tu chodzi, lepiej machnąć ręką niczym Amerykanie, dośc często budujący nowe miast naprawiać stare, niesprawne.

W Polsce brakuje ustrojowych mechanizmów naprawczych. Konstytucję zatwierdza zgromadzenie narodowe, które może nie chcieć ograniczyć swych prerogatyw np. na rzecz władz regionalnych. Gdy ongiś zaproszono mnie na spotkanie do Rzecznika Praw Obywatelskich, jeden z postulatów zmian ustrojowych wylądował na liście tematów tabu, nie zostało oficjalnie spisane. Chodziło o pogłębienie niezależności regionów. A ekonomista miast i regionów może wiele na ten temat powiedzieć.

Polski ustrój, w porównaniu z ustrojem niemieckim, bardzo złożonym, mającym wiele mechanizmów przeciwwag władzy, jest po prostu systemem niesprawnym, mniej od tamtego efektywnym. W rozwiązaniu niemieckim do kompetencji lokalnych samorządów należą do wiele znaczniejsze połacie dziedzin gospodarczych, choćby szkolnictwo włącznie z układaniem programów nauczania, podległe mu są lokalne uniwersytety etc.

Można mieć dość opisywania głębokości różnic, tym można sobie tylko narobić wrogów, nawet jeśli jest się blisko granicy, gdzie te różnice widać tym bardziej. „Polscy politycy mają wielki honor, ambicję, i nie lubią gdy im się zwraca uwagę”- zdradzają tajniki specyficznego lokalnego typu dyplomacji zapoznani ważni cudzoziemcy. Niestety, to jest wiedza dla mnie nowa, pochodzę chyba z innych środowisk, na międzynarodowych bankietach zwykle nie bywam. Także w innych kulturach ludzie są bardziej wobec siebie bezpośredni, chowają swój honor, i to dopiero od nich można się dowiedzieć jak jest naprawdę.

Dziwne jak poprawnie ma działać system polityczny, od którego zależy jakość gospodarki, skoro decyzje są zbyt scentralizowane, a organy centralne zbyt zapchane procesem decyzyjnym by móc sprawnie reagować. Nawet Czesi wydają się mieć dużo dalej posuniętą decentralizację, z dużym udziałem partii regionalnych i lokalnych w regionalnych parlamentach. W Polsce zachowały się budynki dwóch dawnych parlamentów regionalnych. Obecne sejmiki mają mocno okrojone kompetencje i znikome dochody w porównaniu z np. Rep. Federalną Niemiec.

Już nawet Rzymianie dawali podbitym narodom i społecznościom więcej swobody niż polski system polityczny. System finansowania kampanii do samorządów lokalnych, pozwalający partiom centralnym finansować kampanie swoich kandydatów do wyborów lokalnych, upartyjnił te szczeble administracji, odcinając wpływ lokalnych gremiów.

Skutkuje to sytuacjami kuriozalnymi. Prowadząc także dział historyczny, i z przerażeniem konstatuję że opinie historyków, dotyczące poprawnych naukowo i historycznie nazw ziem, lądują gdzieś w blogosferze. Zaś lokalna władza z pomocą nawet pracowników samorządowych instytucji szyje nową historię pod zmienioną nazwę województwa- świetny nabój dla śmiertelnie śmiesznych kpin bloggerów. Taka władza regionalna traci powagę w zetknięciu z wikipedią choćby. Historia regionu miesza się z szytą grubymi nićmi polityką historyczną mającą może usprawiedliwić czyjś pobieżny, podbudowany patriotycznymi pobudkami pomysł. Bałagan panuje nawet w nazewnictwie prowincji, a muzea lądują dziesiątki kilometrów od ziem których nazwy noszą.

Krainy w Polsce to Wielkopolska (łac. Polonia Maior), Małopolska (łac. Polonia Minor), Mazowsze (łac. Mazovia), Kujawy (łac. Cuiavia), Śląsk (łac. Silesia), Pomorze (łac. Pomerania), wyróżniamy Pomorze Zachodnie (Cispomerania) i Gdańskie  (Pomerelia), Prusy (łac. Prussia), Polesie (łac. Polesia), Ruś Czerwona (łac. Ruthenia Rubra), Podlasie (łac. Podlachia), Łużyce (łac. Lusatia, są to tereny wokół  miast Żary, Lubań, Gubin i Zgorzelec), Suwalszczyzna (łac. Sudovia). Oddzielne regiony stanowią Orawa (Oravia), Hrabstwo kłodzkie (terra Glacensis), autonomią władze nazistowskie kusiły mieszkańców Podhala.

Jest przykre, że ze strony polskich władz nie można liczyć choć na poprawne historycznie nazwy regionów, choćby i dwuczłonowe, jak w Niemczech- w przypadku aż 6 z landów. W moim regionie wciąż dominuje w oficjalnych urzędach nazwa która w żaden sposób nie jest historycznie powiązana na przykład z jego oboma stolicami. Gorzów Wielkopolski leży na terenie historycznej kasztelani santockiej, która należała do Wielkopolski przechodząc we władanie brandenburskie w XIII wieku. Zielona Góra od początku swojego istnienia wchodziła w skład Dolnego Śląska. W przeglądzie literatury publikuje się historie tego regionu pod nazwą Nowa Marchia. Inne jej odmiany to marchia nova, terra transoderana, Marchia Zaodrzańska. Tymczasem termin Ziemia Lubuska odnosił się do obszaru mniejszego, samemu będącego częścią Nowej Marchii, i był on tworem pospiesznej polityki nazewniczej tworzonej naprędce zaraz po II wojnie światowej.

„Do powszechnego obiegu w Polsce powojennej termin Ziemia Lubuska wprowadziła w 1945 r. Maria Kiełczewska-Zaleska z Instytutu Zachodniego podając opis historycznej ziemi lubuskiej jako małej krainy nad Odrą, która odgrywa rolę łącznika Pomorza ze Śląskiem. Wg jej definicji kraina miała ciągnąć się po obu brzegach Odry, od ujścia Nysy Łużyckiej po ujście Warty[22][23].

Rok później (1946 r.) publikacja B.Krygowskiego i S.Zajchowskiej rozciągnęła nazwę Ziemi Lubuskiej daleko poza właściwą ziemię lubuską włączając część Wielkopolski, Pomorza i na południe od Odry – część Śląska. Jednocześnie określono, że Ziemia Lubuska jest „zachodnią cząstką Wielkopolski” co wynika z warunków naturalnych charakterystycznych dla całości[6].” (za: wikipedia)

Herby krain tworzących woj. lubuskie
Herb poprawny historycznie

Obowiązujący herb woj. lubuskiego
Herb w użyciu lokalnych władz

W powyższy sposób możnaby na nowo pisać historię wszystkich ziem, narysować od nowa ich godła, historykom jednak chodzi o nazewnictwo i symbole poprawne historycznie. Rząd w Warszawie winien się zająć raczej zbieraniem podatków od kontrolowanych regionów, a kształty i granice winny odzwierciedlać uwarunkowania historyczne, mieć także swoje uzasadnienie historyczne, zamiast być dla lokalnych społeczności głównym tematem obśmiewczego portalu (jak blog „Zlikwidujmy Lubuskie” redagowany bodaj przez mieszkańca Łużyc, dziś administracyjnie nazwanych „Lubuskim”).
Nie zawsze kryterium ludnościowe przeważa nad funkcjonalnością, mogącą stanowić przyczynę gospodarczych sukcesów tych wolnych miast-krajów związkowych. W Niemczech miastami wydzielonymi są także dwa największe porty: 600-tysięczna Brema, rządzona przez Mieszczaństwo (Bürgerschaft- odpowiednik lokalnego parlamentu), w Hamburgu rządy sprawuje Mieszczaństwo Hamburskie,  są mechanizmy referendów miejskich i deputacji. Są to mechanizmy nieznane w strukturze instytucjonalnej Polski. Być  może to hamuje rozwój polskich miast portowych, muszących dokonywać wielkich inwestycji, które w polskich realiach przechodzą przez Warszawę i tamtejszy parlament centralny, zresztą rzadko obradujący. Powoduje to niemoc decyzyjną.

W Europie z 4 krajów składa się Zjednoczone Królestwo, federacjami są Argentyna, Australia, Austria, Belgia, Bośnia i Hercegowina, Brazylia, Kanada, Komory, Etiopia, Niemcy, Indie, Irak, Malezja, Meksyk, Mikronezja, Nepal, Nigeria, Pakistan, Fed. Rosyjska, Somalia, Sudan, Szwajcaria, Zjedn. Emiraty Arabskie, USA, Wenezuela.

W Europie regiony autonomiczne ma Azerbejdżan, Francja, Gruzja, Grecja, Mołdawia, Włochy, Portugalia, Rosja, Serbia, Ukraina, Wielka Brytania. W Hiszpanii są 2 autonomiczne miasta i 17 wspólnot autonomicznych. Wyspy Wielkiej Brytanii są autonomicznymi terytoriami zależnymi. Może taki status obudziłby podupadłe gospodarczo Świnoujście na wyspach Uznam i Wolin? W Chorwacji,  Bułgarii, Rep. Czeskiej i Rumunii stolica ma specjalny wydzielony status, tak jak w RFN, Wlk. Brytanii czy Belgii.

Włochy mają 7 regionów z autonomią, Austria ma 9 krajów związkowych, Wiedeń jest wyjątkiem. Funkcjonuje tam dodatkowo 15 miast mających własne statuty, o które moga się ubiegać ich władze. Belgia to miszmasz: dzieli się na trzy wspólnoty, trzy regiony, 10 prowincji. Wspólnota niemieckojęzyczna Belgii jest kierowana przez ministra-prezydenta, obejmuje teren liczący 75 tys. mieszkańców.

Czechy dzielą się na 13 krajów samorządowych oraz wydzielone miasto Praga. Parlamenty krajowe (zastupitelstvo kraje) liczą pomiędzy 45 a 55 przedstawicieli. Dziasła Rada Kraju (rada kraje), Urząd Kraju (krajský úřad), urząd Hetmana. Kraje z kolei dzielą się na okresy, odpowiadające polskim powiatom.

Dodatkowo: 24 czeskie miasta: Brno, Cieplice, Chomutov, Frydek-Mistek, Czeskie Budziejowice, Děčín, Hawierzów, Hradec Králové, Igława, Karlowe Wary, Karwina, Kladno, Liberec, Mladá Boleslav, Most, Ołomuniec, Opawa, Ostrawa, Pardubice, Pilzno, Praga (de facto), Przerów, Uście nad Łabą i Zlín to miasta statutarne, których administracja zorganizowana jest według lokalnego prawa zawartego w statucie miejskim.

W Polsce panują rozmaite fobie, tymczasem Kaszuby nie są nawet oddzielną krainą, np. w encyklopedii Wikipedia definiowane są jako region kulturowy zamieszkiwany przez autochtonicznych Pomorzan posługujących się etnolektem. Etnolektem jest zespół gwar śląskich, stanowiących zapożyczenia z okolicznych języków z przewagą źródłosłowu słowiańskiego.

Polska przynajmniej mogłaby, w planie minimum, powołać coś na rodzaj wspólnot dla mniejszości językowych, inaczej one wyginą. W spisie z 2011 509 osób deklaruje używanie śląskiego w domach. W Polsce śląski nie ma nawet statusu języka regionalnego, choć wniosek podpisało kilkanaście procent posłów. Język regionalny możnaby wówczas użyć w gminie.
Polska musi dokonać decentralizacji, oprócz wielu innych reform ustrojowych. Rozmaite mniejszości mogłyby mieć swoją autonomię- może „Republika Autonomiczna” czy podobny pomysł mógły wykreować lokalne produkty turystyczne? Jak na razie, wbrew różnym podsycanym obawom, lokalne języki są w Europie na wymarciu. Polska, nie dbając o lokalne odrębności, może je zniszczyć tak samo jak dosłownie zdziesiątkowanych dziś Łemków.

Appendix:

Analiza przypadku szczególnego:

Efektem polskiego centralizmu jest postępujący zanik rozmaitych mniejszości, mogących mieć duże znaczenie dla rozwoju gospodarczego poprzez wzrost atrakcyjności turystyczno-kulturowej. Oto niemal zanikł dziwny naród zaliczany do Karpatorusinów: Łemkowie. Naród, podczas polskich walk o niepodległość sam także ogłosił swoją. „Łemkiwśka Repubłyka” (Лемківська Република) istniała od 5 listopada 1918 do 27 stycznia 1919 z siedzibą w Komańczy; na czele republiki stanął jako prezydent Andrij Kyr. W ramach akcji bardziej policyjno- represyjnej niż wojskowej republikę zamknięto. Ludność rusińską i łemkowską podejrzewano o sprzyjanie rebelii wywołanej przez UPA w 1947 roku. Spowodowało to akcję wysiedlenia 40 % tej mniejszości.

Wg Narodowego Spisu Powszechnego w 2011 r. narodowość łemkowską zadeklarowało 10 000 osób, w tym 5 tys. osób zadeklarowało ją jako jedyną narodowość, 2 tys. jako pierwszą przy zadeklarowaniu również drugiej narodowości, 3 tys. jako drugą narodowość. Łemkowszczyzna nie jest nawet atrakcją turystyczną, lokalna odrębność, mogąca przyciągnąć turystów do zubożałego regionu, wręcz zanikła.

Dziś lokalne tradycje czy „separatyzmy” przeliczają się na dochody z turystyki, zainteresowanej np. historią miejscowej republiki i egzotycznymi innościami. O krainie Łemków słuch w Polsce niemal zaginął, gdzie indziej przypuszczalnie podobna mniejszość ocaliłaby swoją odrębność jako obszar autonomiczny. W polskich warunkach 90 % Łemków żyje poza Łemkowszczyzną (dane ze spisu powszechnego z 2002 r.). Stracono szansę na rodzaj atrakcji, mogącej ożywić pomijane turystycznie, niedoinwestowane regiony.  W typowym kraju zachodnioeuropejskim lokalna autonomia takiego obszaru byłaby prawdopodobnie możliwa.

Rys. Ulokowanie Łemkowszczyzny na mapie Polski, za: Wikipedia

By